Do Sądu Rejonowego w Złotoryi prokuratura skierowała akt oskarżenia przeciwko Jerzemu G. Jest oskarżony o serię przestępstw, w tym zniszczenie służbowego samochodu burmistrza miasta. Do zdarzenia doszło w nocy z 21 na 22 czerwca. Jak ustaliła prokuratura, sprawca przebił opony w lewym przednim i tylnym kole i zapchał rurę wydechową pianką montażową. O tym, że zrobił to Jerzy G. świadczyły jego odciski palców na miejscu przestępstwa i groźby, że się zemści na burmistrzu, jakie słyszała od niego sekretarka burmistrza, gdy wychodził z urzędu zdenerwowany po bezskutecznym czekaniu na spotkanie z włodarzem Złotoryi. Straty oszacowano na ok. 1800 zł.
Biegli, powołani przez złotoryjską prokuraturę, stwierdzili, że zniszczył samochód będąc w stanie ograniczonej poczytalności. Rozczarowanie odmową przyjęcia petycji wywołało u niego zaburzenia emocji.
Jerzy G. to wielokrotny recydywista, który ma na koncie co najmniej 9 wyroków karnym, w tym także za grożenie śmiercią. Okazało się, że zarówno przed jak i po zniszczeniu samochodu burmistrza 65-latek dokonał innych przestępstw. W nocy poprzedzającą nieudaną próbę przekazania petycji ukradł 16 kolumn MacPhersona z samochodów chrysler i element układu wydechowego montowany w tych pojazdach. Jak oszacowała poszkodowana, która prowadzi handel częściami samochodowymi, kolumny były warte 3,2 tys. zł. Jerzy G. dostał za nie w punkcie skupu złomu 105 zł.
Także w czerwcu z terenu budowy miał zabrać 15 metalowych stempli podtrzymujących świeżo wylany strop i sprzedać je na złom. Natomiast miesiąc po ataku na samochód burmistrza groził śmiercią własnym sąsiadom. Jak ustaliła prokuratura, 19 lipca słuchał w mieszkaniu głośno muzyki. Sąsiad, któremu niedawno urodziło się dziecko, prosił go o zmniejszenie watów. Jerzy G. wówczas odkręcił szklany słoik i z zapalniczką w ręce groził, że obleje sąsiada rozpuszczalnikiem. Interweniowała sąsiadka, ale i ona usłyszała, że spali dom, obleje ich wszystkich kwasem lub rozpuszczalnikiem.
Jerzy G. obecnie czeka na rozprawę w areszcie tymczasowym. Nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że rzeczy sprzedane na złom znalazł, a sąsiedzi mszczą się na nim. Grozi mu do 5 lat więzienia.